Wichura straszna była i dopiero co wyklute raniuszki wypadły z gniazda.
Gniazdo było wysoko na świerku. Pisklęta pozbierałam i opatuliłam suszem,
żeby się nie wychłodziły od wiatru. Na szczęście, rodzice odnaleźli swoje szkraby
i zaczęły je dokarmiać.
Zdjęcia były robione metr od tymczasowego gniazda. Jak widać rodzice
byli zadowoleni z mojej opieki i uznali za sprzymierzeńca.
Potem zrobiłam bardziej solidne gniazdo i przymocowałam
drutem do drzewka.
Rodzice szybko znaleźli swoje pociechy w nowym miejscu.
Akcja udała się:)))
Jestem z siebie dumna!!!