Wichura straszna była i dopiero co wyklute raniuszki wypadły z gniazda.
Gniazdo było wysoko na świerku. Pisklęta pozbierałam i opatuliłam suszem,
żeby się nie wychłodziły od wiatru. Na szczęście, rodzice odnaleźli swoje szkraby
i zaczęły je dokarmiać.
Zdjęcia były robione metr od tymczasowego gniazda. Jak widać rodzice
byli zadowoleni z mojej opieki i uznali za sprzymierzeńca.
Potem zrobiłam bardziej solidne gniazdo i przymocowałam
drutem do drzewka.
Rodzice szybko znaleźli swoje pociechy w nowym miejscu.
Akcja udała się:)))
Jestem z siebie dumna!!!
Słodziaki :)
OdpowiedzUsuńnajulubieńsze:)))
UsuńJa też jestem z Ciebie dumna.
OdpowiedzUsuństaram się jak mogę:)))
UsuńWow wspaniała akcja i jaka satysfakcja z uratowania pisklaków, nawet rodzice byli wam wdzięczni... :-)
OdpowiedzUsuńjestem z ciebie z was dumna :-)
Można powiedzieć, żeśmy się zaprzyjaźnili:)))
UsuńWysoko je przypięłaś? Kot nie wlezie?
OdpowiedzUsuńKoty aresztowane w domu siedzo. Gniazdo na głogu posadzone, nikt tam nie wlezie, z góry też zasłonięte. Stale jakaś robota na tej wsi sielskiej, anielskiej;-)
UsuńJa kiedyś po przejściu tornada uratowałam dwa gołębie grzywacze, które wylądowały pod drzewem. Ponieważ budują bardzo kiepskie gniazda to nic z ich lokum nie zostało. Włożyłam pisklęta do starego słomkowego kapelusza i umieściłam na drzewie. Młode przetrwały, byłam z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńTakich rzeczy się nie zapomina, dobre uczynki wzmacniają kręgosłup:)))
UsuńPiękna akcja!Wspaniale! Pozdrawiam wiosennie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)))
UsuńMasz prawo być dumna z siebie, brawo za pomoc ptasim maluszkom :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńDobra akcja!
OdpowiedzUsuńI że ptoki zaakceptowały. A tyle się czyta, że jak człowiekiem im pachnie to porzucają swoje młode. Działałaś w rękawiczkach?
Bez rękawiczek, one były takie malusie:)))
UsuńCo to za ptaki? Bo u mnie w mieście w tym roku się pojawiły pierwszy raz i nie wiem co to:) Świetnie się spisałaś:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRaniuszki:)))
UsuńUratowalas maluchy! Szapo!
OdpowiedzUsuń